W czasach starożytnych niepełnosprawność uznawana była za przejaw działania sił nadprzyrodzonych, a dotknięte nią osoby skazywano na śmierć. W średniowieczu zaczęto budować przytułki dla Innych, w których mogli dokończyć swój żywot nie zaburzając obrazu zdrowego i silnego społeczeństwa. W dalszych epokach wciąż utrzymywał się ten zwyczaj. Dopiero w XIX wieku niepełnosprawni otrzymali prawo do aktywności szerszych niż oddychanie i bicie serca. Mogli się rozwijać, uczyć i pracować. Wszystko oczywiście w specjalnie dostosowanych do tego ośrodkach, co by nie narażać ich na trudności życia w społeczeństwie otwartym, a społeczeństwa na życie z Innymi. Większość z nas czytając o tych starodawnych praktykach ze zdziwieniem łapie się za głowę, ale czy na początku XXI wieku możemy o sobie powiedzieć, że jesteśmy tolerancyjni? Czy możemy z przekonaniem powiedzieć, że wszyscy mimo swoich różnorodności możemy korzystać z tych samych praw?
Gdy w tamtym roku sąd orzekł o tym, że para niepełnosprawnych osób z Biskupca nie może zawrzeć związku małżeńskiego mówiły o tym wszystkie media. Większość z Polaków była oburzona werdyktem sądu, uważała za nieludzkie zabranie komuś praw jedynie ze względu na inność tych ludzi.
Większość z osób decyduje się na ślub “z miłości”. Dla większości to impreza ich życia, ale są ludzie, dla których to przede wszystkim umowa cywilnoprawna, do której każdy z nas powinien mieć prawo jako obywatel. Ludzie z naszego pokolenia coraz częściej z niej rezygnują, głównie Ci którym pozwala na to ich sytuacja społeczna- rodzinna, ale też majątkowa czy administracyjna.
Bynajmniej, Robert i ja nie należymy do tej grupy. Przez dwa lata żyło nam się dobrze w konkubinacie, do czasu gdy los uświadomił nam jak kruche jest życie i zdrowie ludzkie. Zaczęliśmy się zastanawiać co będzie gdy trafi na jedno z nas? Mimo, że jesteśmy dla siebie najbliższymi ludźmi, partnerami, przyjaciółmi to z perspektywy prawa byliśmy dla siebie całkowicie obcy. Co się stanie w sytuacji gdy o moim zdrowiu przyjdzie decydować mojej nieobliczalnej, patologicznej “najbliższej rodzinie”, z którą nie widziałam się od kilku lat? Co gdy Robert będzie miał wypadek a jego rodzina nie chcąc urazić Jahwe nie pozwoli na transfuzję krwi czy przeszczep narządów? Co jeśli nie będziemy mogli być przy sobie w czasie ciężkiej choroby? Wszystko to wydaje się abstrakcyjnie w perspektywie 20-30 letnich osób, ale życie potrafi zaskakiwać równie często negatywnie co pozytywnie. Ślub reguluje również wiele innych bardziej przyziemnych spraw takich jak dziedziczenie, podatki czy zdolność kredytowa. Owszem można u notariusza spisać pełnomocnictwa, testamenty i inne umowy, ale żadna z nich nie będzie mieć takiej mocy jak związek małżeński. Są to też środki o wiele mniej dostępne i droższe niż ślub cywilny, a czy nie wszyscy powinniśmy być równi?
Uregulowanie naszej sytuacji kosztowało nas mniej niż 100 zł i odbyło się bez komplikacji, ale co by było gdybyśmy zakochali się w kimś innym? Czy nasza orientacja czyni nas lepszymi o innych? Żyjemy w tym samym kraju, płacimy te same podatki, podlegamy tym samym przepisom. Mimo tego jak jesteśmy różnorodni to wszyscy jesteśmy Polakami. Niezależnie od koloru skóry, wyznania, orientacji czy poglądów.
Miłość nie wybiera i nie powinna też wykluczać. Mam nadzieję, że dożyję czasu gdy każdy będzie mógł kochać, legalnie, nie bojąc się opresji.
Klaudia.
Jeden komentarz
Rafał
Zdecydowanie miłość jest jedna, jakże pozbawiona płci, koloru skóry czy stopnia sprawności. Jeśli ktoś jeszcze do tego nie dojrzał (jak obecnie rządzący politycy) to świadczy jedynie o ich małości, kompleksach i totalnym braku odpowiedzialności za wszelkie zło rozsiewane poprzez dyskryminacje.